Poznajemy... Wielkanoc na Śląsku

Szukacie pomysłu na wielkanocne zabawy? A może pokulacie jajka do ducki? Wiecie jak to zrobić? ;)

W czasie WIELKANOCY NA ŚLĄSKU, która odbyła się w ostatnią niedzielę w Muzeum "Górnośląski Park Etnograficzny w Chorzowie", czyli chorzowskim skansenie, można było dowiedzieć się jakie zwyczaje i obrzędy towarzyszyły dawnej Wielkanocy. W programie znalazło się tradycyjne szukanie zajączka przez najmłodszych oraz gry i zabawy - slalom z jajkiem na łyżce oraz kulanie jaja, które jest jedną z najstarszych zabaw wielkanocnych na Śląsku. 
 

 
KULANIE JAJEK DO DUCKI czyli dołka polegało na toczeniu jajek z górki po ziemi lub deseczce w kierunku wykopanego dołka. Ten który trafił – wygrywał i zabierał pozostałe jajka, którymi się bawiono. W innej wersji wygrywał ten, którego jajko stoczyło się najdalej lub najszybciej dotarło do mety. 
 
Wszyscy chętni mogli wziąć udział w warsztatach zdobienia jajek metodą batikową polegającą na nakładaniu wosku i farbowaniu oraz wykonywania ozdób świątecznych i tradycyjnych palm wielkanocnych z zielonych gałązek, bibuły i wstążek. Twórcy najpiękniejszych mieli szansę na ciekawe nagrody. Mając palmę w ręce można było pójść w procesji z Jezuskiem Palmowym na mszę świętą Niedzieli Palmowej z poświęceniem palm i wody. Spod kościoła barwny korowód, przy dźwiękach pieśni wielkopostnych i klekotania, wędrował od chaty do chaty odtwarzając zwyczaje związane z Niedzielą Palmową oraz Wielkim Tygodniem na dawnej wsi. Marek Szołtysek wraz z pracownikami muzeum snuli opowieści o dawnych świątecznych wierzeniach i rytuałach jakim było m.in. palenie żuru. 
  • Więcej o zwyczajach i obrzędach Wielkiego Tygodnia przeczytacie pod naszą galerią zdjęć. Zapraszamy!
 
PALENIE ŻURU to obrzęd, dzięki któremu pozbywano się wszystkiego, co złe. W tym celu zbierano pakuły i inne śmieci związane ze starym rokiem, bo z wiosną rozpoczyna się nowy rok rolny i rodzi się nowe życie. Potem nawlekano to na miotły lub wicie wierzbowe, podpalano i biegano po polach. Biegom towarzyszyło śpiewanie pieśni i recytowanie wierszyków mających na celu wypędzenie "starego", pobudzenie nowych sił żywotnych i zapewnienie urodzaju. 
 
Na koniec imprezy wszyscy zgromadzili się przy scenie aby posłuchać pieśni wielkopostnych i wielkanocnych oraz przyśpiewek na powitanie wiosny w wykonaniu Dygającej Kapeli. 
 
Pomiędzy kolejnymi atrakcjami można się było pokrzepić świątecznymi smakołykami serwowanymi przez panie z kół gospodyń wiejskich. Imprezie towarzyszył jarmark wielkanocny z pięknym rękodziełem i potrawy regionalnymi. Pyszności, takie jak pajda z pastą jajeczną, krem z pieczonego ziemniaka, czy tarta pieczoną z burakiem i wędzonym serem czekały w karczmie.
 
Podobnie jak w czasie imprezy "Śląsko Wilijo" atrakcją był świąteczny wystrój zabytkowych chałup. Ci, którzy już kiedykolwiek mieli okazję być na imprezach organizowanych w chorzowskim skansenie wiedzą, że na długo zostają w pamięci, a tych którzy jeszcze nie byli mamy nadzieję przekonaliśmy by śledzili program wydarzeń w tym roku i już planowali wizytę.
  • W tym roku w chorzowskim skansenie odbędzie się mnóstwo imprez: Odpust na Śląsku, Noc Muzeów, Dzień Rzemiosła, Noc Świętojańska, Dzień Miodu, Jarmark Produktów Tradycyjnych, O chlebie zbożu i ziołach, Dzień Kartofla i wiele innych. Szczegółów szukajcie na muzeumgpe-chorzow.pl lub facebook.com/SkansenChorzow.

 
 
*
 
W liturgii kościelnej Wielki Tydzień nazywa się czasem MĘKI PAŃSKIEJ. Zwyczaje wielkotygodniowe pozostają w licznych związkach z obrzędami i świętami kościelnymi, co jest zrozumiałe wziąwszy pod uwagę ich nagromadzenie w tym czasie i ich rangę.

W tradycji ludowej każdy dzień Wielkiego Tygodnia ma swoje znaczenie, obrzędy i przesądy, które jednak w odróżnieniu od wciąż żywotnych obyczajów, są współcześnie prawie niespotykane. Nie przestrzega się obecnie zasady nie rozpoczynania w tym czasie żadnych prac polowych, choć rolnicy starają się ukończyć prace do południa Wielkiego Czwartku.

W Wielkim Tygodniu, a zwłaszcza w Wielki Piątek nie należy głośno mówić, krzyczeć, czy śpiewać. Dawniej wierzono również, że każdy, kto umrze w Wielkim Tygodniu idzie wprost do nieba, ponieważ niebo jest wtedy otwarte

*
 
Wielka Środa - zwana również żurową strzodą jest pierwszym dniem Wielkiego Tygodnia, który posiada własne zwyczaje ludowe, żywotne do dziś! Na Śląsku jest to palenie żuru (palenie skoczek, skrobaczek) i wypędzanie Judasza. 
 
Palenie żuru jest starym zwyczajem, spotykanym również w innych regionach Polski. Polegał on na bieganiu po polach z zapalonymi miotłami, aby zboże lepiej rodziło, a ziarna prędzej zaczęły twardnieć. Wieczorem na wzgórzach palono ognie - przychodzili chłopcy z zapalonymi, starymi miotłami, z którymi biegali po wzgórzach wołając: „żur palę, buchty chwalę, co krok to snop". Niedopalone miotły znoszone były na jedno wielkie ognisko. Obchód ten był widowiskiem dla całej wsi, a mieszkańcy schodzili w pola, aby przypatrzeć się zabawie.

Mniej rozpowszechnionym zwyczajem praktykowanym dawniej na Śląsku w Wielką Środę było wypędzanie lub palenie Judasza. Po psalmach recytowanych po południu w kościele młodzież męska urządzała przy pomocy piszczałek i taczek ogromny hałas, co miało symbolizować trzęsienie ziemi podczas śmierci Chrystusa. Jeden z uczestników obrzędu (zwykle kościelny) ubrany w czerwoną kamizelkę udawał Judasza, którego wśród hałasu wypędzano z kościoła. Odmianą tego obrzędu było palenie Judasza - kukły przed kościołem lub w polu. Proch z kukły rozsiewano po polach na urodzaj. Zwyczaj palenia Judasza do dziś można obejrzeć w Skoczowie w Wielki Piątek i Wielką Sobotę.
 

Na znak żałoby w Wielki Czwartek we wszystkich kościołach milkną dzwony. Najpopularniejszym zwyczajem wielkoczwartowym było chodzenie z tzw. klekotkami, klepaczkami czy grzechotkami, czyli drewnianymi kołatkami. Dookoła kościoła i po wsiach chodzili z nimi chłopcy.
 
Używano ich w kościele od Mszy Wieczerzy Pańskiej, aż do popołudnia Wielkiej Soboty, aby podkreślić żałobny charakter dnia, zdradę Judasza i początek męki Chrystusa.
 
Mówiono, że dzwony kościelne na ten czas "poszły do Rzymu", że zostały zawiązane w wieży lub przestały bić, ponieważ powinna ustać wszelka radość. 
 
Z Wielkim Czwartkiem wiązał się również szereg wierzeń i przesądów. Popularne było przekonanie o szczególnej aktywności czarownic odbierających pożytek z bydła. Dzień ten był dogodny do uprawiania białej magii, np. przepędzania kretów - w tym celu gospodarz chodził po polu i uderzając drewnianym kołkiem o ziemię wymawiał zaklęcie. Dobrze było siać w tym dniu jęczmień i len, ale nie można było wywozić na pole obornika. Nie należało ciężko pracować od Wielkiego Czwartku do Wielkiej Soboty. Nie wolno było zmieniać w tym dniu pościeli, bo w domu zalęgłyby się pchły. 

*
 
Wielki Piątek był najbogatszy w obrzędy i przesądy ludowe. Duża ich część związana była z obrzędowością kościelną, szczególnie wtedy rozbudowaną i oddziałującą
na wyobraźnię ludu. Powszechnie praktykowanym i starym zwyczajem było obrzędowe obmywanie się w rzece, strumyku, czy stawie wczesnym rankiem. Aby ablucje przyniosły pożądany skutek, należało przestrzegać szeregu zakazów i nakazów:
  • trzeba było się myć przed wschodem słońca w wodzie płynącej z zachodu na wschód i w całkowitym milczeniu,
  • nie wolno było mówić ani przed myciem się, ani w drodze powrotnej do domu, dlatego wodę tę nazywano cichą wodą,
  • woda na ciele winna sama wyschnąć, inaczej traciła swoją moc.
Woda miała działanie przede wszystkim zdrowotne: 
  • skóra po umyciu miała być miękka, cera piękna i bez piegów,
  • woda ochraniała od wielu chorób skórnych i ocznych, skutecznie leczyła wrzody,
  • kto się wykąpał w tej wodzie miał być zdrów i wesół przez cały rok.

Rytualnego charakteru dodawała modlitwa odmawiana przed i po umyciu się. Modlono się na kolanach, z twarzą zwrócona ku wschodzącemu słońcu. Po powrocie do domu, każdy wypijał kieliszek tatarczówki (wódki, w której moczono korzenie tataraku), która miała chronić od bólów żołądka. Według powszechnej opinii każdy, kto chciał być zdrowy przez cały rok w Wielki Piątek powinien napić się wódki, a kto się nie napije będzie pijakiem przez cały rok.
 
Wielki Piątek obfitował w wiele różnych przesądów, wróżb i praktyk magicznych. W celu zapewnienia urodzaju palono w Wielki Piątek - podobnie jak w Wielki Czwartek - próchno ze starego drewna i dymem okadzano pola, a popiół rozsypywano. 
 
W przekonaniu ludu w Wielki Piątek drewno jest najtwardsze i najmocniejsze, dlatego starano się w tym dniu nagromadzić zapas drewna potrzebnego do wyrobu różnych narzędzi gospodarskich. Wierzono np., że młotek z trzonkiem wykonanym lub ściętym w Wielki Piątek nie będzie ciążył w pracy. Młode mężatki wykonywały w tym dniu pierścionki weselne z drewna jabłoni, co miało zagwarantować trwałość i szczęście w małżeństwie.
 
W tym dniu podatnym na czary można się było również skutecznie przed nimi zabezpieczyć. Z rana należało narysować kredą na wszystkich drzwiach trzy krzyżyki, co miało chronić gospodarstwo od zmory i złych ludzi przez cały rok. Czyniono również praktyki mające na celu uzdrawianie - zaklinano chorobę do wywierconego w tym dniu otworu w drzewie. Jeśli po zaklejeniu dziury drewno się zrastało, było to znakiem, że stan zdrowia chorego może się poprawić.
 
W Wielki Piątek można było również przewidzieć aurę na nadchodzący rok:
  • grzmot lub deszcz oznaczał urodzaj, a zwłaszcza dużo paszy dla bydła,
  • deszcz zapowiadał też rok suchy i na odwrót - pogoda wróżyła mokry rok
  • dobry urodzaj zapowiadała też poranna rosa na szybach lub drzewach 
  • mróz w nocy zwiastował dobre sianokosy, a mróz w dzień obfity zbiór fasoli
  • wycie psów obiecywało bogate roje pszczele.
*

Wielka Sobota od średniowiecza była dniem święcenia potraw wielkanocnych. Odbywało się ono z reguły w kościele po porannym nabożeństwie. W skład święconego wchodziły obowiązkowo jaja, chleb, sól, ser, masło, szynka, kiełbasy i ciasta.

Trzeba dodać, że ludność niemiecka zamieszkała na Śląsku nie praktykowała święconego, również Ślązacy nie wszędzie stosowali je powszechnie - w byłych powiatach opolskim, kozielskim czy strzeleckim święcone było znane od dawna, choć nierespektowane wszędzie, w oleskim utrzymuje się, że zwyczaj ten istnieje dopiero od zakończenia wojny, a kultywują go głównie chłopi ze wschodu. W przemysłowej części Górnego Śląska święcone nie było znane.

Obecnie święcone jest raczej skromne i ogranicza się do najbardziej charakterystycznych potraw - chleba, wędlin, jaj (kroszonek), chrzanu, pieprzu i soli, czasem masła i sera "aby tego nie brakło w ciągu roku".
Do podstawowych składników święconego należy jajko, które dawniej miało związek z magią i kultem zmarłych, budzeniem się życia. Współcześnie ma ono częściej znaczenie wyłącznie dekoracyjne i towarzyskie, zabawowe. 
 
Do tradycyjnych obrzędów wielkosobotnich należy święcenie ognia, wody oraz potraw przygotowanych na Święta. Poświęcenie "nowego ognia" symbolizującego światło Chrystusowe zostało przyjęte przez Kościół z dawnych zwyczajów pogańskich. Ogień jest środkiem odstraszającym złe moce i symbolem oczyszczającym. Po poświęceniu ognia kapłan zapala świecę paschalną, od niej wierni zapalają świece przyniesione z domów. Służą one podobnie jak gromnice do odpędzania burzy oraz konającym w chwili śmierci. 

Drugim obrzędem mającym miejsce w Wielką Sobotę w czasie nabożeństwa jest święcenie wody. Kościół święci wodę na swój użytek (do chrztu) oraz na potrzeby wiernych. Napełniają oni poświęconą wodą naczynia i zanoszą ją do domu. Woda stosowana była w magii leczniczej, "deszczowej" i w zabiegach oczyszczających. Święci się nią w czasie świąt wielkanocnych izby, potrawy, obejścia, a nawet pola. Używało się jej również przy narodzinach i przy śmierci, gdyż przypisuje się jej cudowne właściwości i moc odpędzania zła.

 
*

Niedziela Wielkanocna, czyli Wielka Niedziela, ma na ogół przebieg uroczysty i poważny. Podobnie jak pierwsze święto Bożego Narodzenia spędzano ją wyłącznie w gronie rodzinnym. Święto rozpoczyna się uroczystą rezurekcją, która odbywa się wczesnym rankiem.

Popularny w innych regionach Polski zwyczaj dzielenia się jajkiem i składania sobie życzeń tuż przed śniadaniem wielkanocnym nie był na Śląsku powszechnie znany, praktykowano go jednak w wielu wsiach Opolszczyzny. Jajko dzielił z reguły gospodarz, ojciec rodziny, współcześnie czyni to zwykle gospodyni. Każdy z domowników otrzymywał cząstkę jajka.

Do śniadania siadano z wielką ochotą, ponieważ po długim poście wszyscy chcieli jak najprędzej zjeść potrawy z suto zastawionego stołu. W rejonach, gdzie święcono pokarm starano się spożywać przede wszystkim potrawy poświęcone. Uroczysty i poważny charakter posiłku wielkanocnego kazał dawniej Ślązakom nie pić w jego trakcie alkoholu.

Powszechnie przestrzegano zasady, aby święconego nie wyrzucać ani poniewierać - poświęcone winno być zjedzone do ostatniej okruszyny, a skorupki zakopywano w ogródku, aby się nie poniewierały i żeby wszystko dobrze rosło, nieraz dawano je kurom, żeby dobrze się niosły. Kawałek ciasta świątecznego lub resztki ze śniadania wielkanocnego dodawano zaś do paszy dla bydła.

Najdawniejsze wzmianki dotyczące stołu wielkanocnego mówią o chlebie, soli, jajkach, wędzonce, chrzanie i winie oraz specjalnie pieczonych ciastach (struclach i babach zwanych buchetkami). Później pojawiły się baranki albo zające z ciasta i wielkanocny wieniec. Suto lakierowany baranek z ciasta królował na stołach, choć na Opolszczyźnie często pierwszeństwo dawano zajączkowi. Nieraz pieczono po kilka lub kilkanaście małych zajączków, którymi obdarowywano dzieci chodzące po dyngusie.
 
Z Niedzielą Wielkanocną wiążą się rozmaite, choć nie tak liczne, jak bożonarodzeniowe, wierzenia, obrzędy i przesądy. Należy do nich spotykany również w innych rejonach kraju, zwyczaj ścigania się furmanek wiozących gospodarzy z rezurekcji, choć obecnie furmanki zastępowane są samochodami. Również piesi ścigają się, kto szybciej dojdzie do domostwa - zwyczaj ten wyrósł na podłożu gospodarczym, ponieważ uważano, że kto pierwszy wróci do domu, ten najwcześniej ukończy żniwa. Innym przesądem dotyczącym urodzaju jest przekonanie, że gospodarz nie powinien się kłaść spać pierwszego dnia Wielkanocy, ponieważ zboże może "się wylec".

Zwyczajem, który przetrwał do dziś w niewielu wsiach było objeżdżanie pól na koniach przez gospodarzy w pierwsze lub drugie święto Wielkanocy. Zwyczaj ten przetrwał w Sternalicach w oleskim i w Pietrowicach Wielkich w raciborskim, gdzie procesja odbywała się w poniedziałek wielkanocny. W Pietrowicach na czele procesji za krzyżem i za chorągwiami jadą najpierw synowie chłopscy, a dopiero za nimi żonaci mężczyźni. Pochód kieruje się w stronę kościoła św. Krzyża. Po odprawianiu modlitw (różańca i litanii) procesja wracała skrajem pól pietrowickich na nabożeństwo do kościoła parafialnego. 
 
*

Poniedziałek Wielkanocny kontrastował swym charakterem z poprzednim dniem - w przeciwieństwie do poważnego nastroju niedzieli był on dniem zabaw i wzajemnych odwiedzin. Najbardziej znaną i praktykowaną po dziś dzień zabawa tego dnia jest oblewanie wodą kobiet i dziewcząt - a więc "sił rodzących". Śmigus dyngus, czyli oblewanie, czy rozpryskiwanie wody, miało charakter wegetacyjny i głębszy sens obrzędowy: sprowokowanie lub zaklęcie przyrody, aby sprzyjała ludziom i ich pracy na roli. Jego początki sięgają pogaństwa, a były one elementem święta agrarnego.

Obydwa terminy (śmigus - dyngus) pierwotnie oznaczają odmienne zwyczaje:
  • dyngusować - otrzymywać wykup
  • śmigus - uderzać gałązką wierzbową i oblewać wodą od dawna przybrały wspólne znaczenie.
Przybrały one jednak wspólne znaczenie.

Smaganie "bacikiem" podczas dyngusu praktykowane w opolskim mogło polegać na "biciu" rózgami dziewcząt przez chłopców lub odwrotnie - w zależności od zwyczaju w danej wsi. Dziewczęta obdarowywały oblewających ich kawalerów kroszonkami, których kolory i wypisane sentencje miały znaczenie informacyjne o zamiarach i nadziejach dziewczyny wobec chłopaka. Dyngus stawał się również okazją do rozpoczęcia oficjalnych zalotów. W ten sposób obrzęd nabierał dodatkowego znaczenia społecznego. Polanie wodą, nawet przesadne, było uważane za wyróżnienie i przejaw sympatii, podobania się i ogólnego uznania - najbardziej mokra panna miała powody do uważania się za najbardziej podobającą się kawalerom. Pominięcie przez dynguśników domu, w którym niekoniecznie mieszkała panna na wydaniu było uważane za dyshonor dla domowników. Dyngus był więc rodzajem oceny moralnej ludzi
.

*
Na naszym blogu nie ma reklam, chcemy żeby jak najlepiej się go czytało i żebyście nie musieli szukać tego co najważniejsze w gąszczu reklamowych okienek. Jeśli lubisz naszą rodzinną twórczość i chciałbyś odwdzięczyć się za naszą pracę to możesz postawić nam kawę ;) Za każdą formę wsparcia DZIĘKUJEMY i obiecujemy pracować z jeszcze większym zaangażowaniem :)

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Komentarze

Jeśli lubisz naszą rodzinną twórczość to możesz postawić nam kawę. Dziękujemy!

Postaw mi kawę na buycoffee.to